Genealogia

Jan GruszczyńskiWiek: 68 lat14051473

Imię i nazwisko
Jan Gruszczyński
Nazwisko
Gruszczyński
Imiona
Jan
Urodziny ok. 1405

Urodziny brataBartłomiej z Iwanowic Gruszczyński v. Koźmiński
ok. 1410 (Wiek 5 lat)

Śmierć dziadka ojczystegoZawisza z Gruszczyc
po 1411 (Wiek 6 lat)

Śmierć ojcaJan z Iwanowic, z Gruszczyc
po 1435 (Wiek 30 lat)

Śmierć matkiMałgorzata z Naramic, Parcic
przed 1461 (Wiek 56 lat)

Śmierć brataMarcin Gruszczyński
1469 (Wiek 64 lata)

Śmierć 1473 (Wiek 68 lat)
Rodzice - Zobacz rodzinę
ojciec
matka
probant
brat
brat
młodszy brat
brat
brat

Notatka

herbu Poraj, kustosz krakow. i elekt kościoła włocławskiego 1449 r., biskup kujawski od 1449 r., biskup krakowski od 1463 r., arcybiskup gnieźnieński od 1464 r.

Jan, o ile sądzić można, słuchacz uniwersytetu krakowskiego 1431 r., kanonik gnieźnieński 1444 r. i kustosz krakowski, ulubieniec Kazimierza Jagiellończyka, który go mianował 1448 r. biskupem kujawskim, wbrew nominatowi papieskiemu Lasockiemu. Śmierć Lasockiego usnuła przeszkodęi Jan objął biskupstwo 1450 r. Następnie znów wbrew woli kapituły, mianowany 1461 roku przez króla biskupem krakowskim, nic potwierdzony przez Papieża, objął siłą biskupstwo 1463 r., stawszy się przyczyną strasznego zamięszania w kościele krakowskim i prześladowania całuj kapituły. Trzymał to biskupstwo aż do 1464 r., w którym został arcybiskupem gnieźnieńskim. Był i kanclerzem wielkim koronnym w latach 1455-1468; umarł w Krakowie 1473 r. - Boniecki

1204 (Nr. 1380) 1449Ven. D. Jan Gruszczyński kustosz krakow. i elekt kościoła włocławsk., na swych kmieciach we wsi Stobno zap. cz. rocz. 4 grz. altaryście kość. parafjal. N. M. P. w Iwanowicach (f. 88)

JAN GRUSZCZYŃSKI. Wolny wybór Biskupów w kapitułach kościołów katedralnych miał poniekąd miejsce do tego czasu, lubo niekiedy wdanie się lub rady Monarchów na takowy wybór wpływ miały.. Nadeszły jednak owe opłakane czasy, kiedy dawne prawa wyboru, pierwej niekiedy, jak wyżej powiedzieliśmy, przez Papieżów przywłaszczane, od Monarchów później do tego stopnia sponiewierane zostały, że zaledwo cień jakowyś tej świętej prerogatywy przy kapitułach pozostał. Opłakuje Kromer w ks. XXV. ten zmieniony i przeciwny przepisom Kanonów śś. sposób wyboru Biskupów i to za przyczynę kładnie, że nic z dawnych chwalebnych i świętych zwyczajów nie pozostało. Ale Stanisław Łubieński Biskup Płocki, w dziele swojem: o należytem spełnianiu urzędu Biskupiego, zbija to twierdzenie Kromera i powiada: "Wątpię bardzo czy słusznie Kro- mer nasz narzeka na to, że Biskupi częściej naznaczani są przez Monarchów, niżeli wybierani przez kapitułę. Lubo za jego czasów i nieco dawniej, niegodni łaski Królewskiej zajmowali katedry Biskupie. " I niżej: "Ale jak wybór kapituł niekiedy był bardzo nietrafny, tak względy Monarchów padały często na osobę niemającą potrzebnych przymiotów. " Wymienia oraz niektóre osoby zupełnie niezdatne, które być może za jego czasów zajmowały katedry Biskupie i nazywa ich raczej wilkami niżeli ludźmi, gdyż lak byli skłonni do gniewu, że często się w uniesieniu zapominali; dodaje tenże autor, że "nic bardziej z charakterem urzędu biskupiego nie jest niezgodnem, jak takowe nieokrzesanie i brak panowania nad sobą, to jest, brak władzy rządzenia rozumem popędów swoich." Ale szczęściem naszych czasów nazwać można, że rzadko tacy zdarzają się Pasterze, owszem rządy kościołów powierzane zwyczajnie bywają tym, którzy w postępowaniu swojem zupełnie się stosują do przepisów Pawła ś. Lecz zaniechawszy zastanawiać się dalej nad tem, przystąpmy raczej do opisania żywota Arcybiskupa Gruszczyńskiego. Urodził się Gruszczyński w ziemi Sieradzkiej, gdzie familja jego herbu Róża na wiele gałęzi się rozdzieliła. Był synem Jana Gruszczynskiego dziedzica na Gruszczycach i Gorniewicach, Kasztelana, a jak inni twierdzą, Chorążego Sieradzkiego i Marjanny Naramowiczówny. Po ukończeniu nauk, wstąpiwszy do stanu duchownego, został Kustoszem Krakowskim i był przyjętym do dworu Władysława Jagiellończyka, który pod Warną walcząc z poganami, życie swe dla wiary ś. poświęcił. Kiedy Król ten za radą Kardynała Juljana, legata Papieża Eugenju- sza IV. zerwał przymierze z Amuratem Sułtanem Tureckim, wysłał Gruszczyńskiego, naówczas Kustosza Krakowskiego i Notarjusza kamery Apostolskiej, do Stanów Państwa, dla oznajmienia o rozpoczęciu nanowo kroków wojennych. Gdy zaś Kazimierz brat Władysława Wielki Książe Litewski podniósł broń przeciw Bolesławowi Księciu Mazowieckiemu, żądał w imieniu Króla, ażeby Stany pomoc mu dały. Gdy zaś Władysław zginął pod Warną a Kazimierz brat jego wyniesiony został na tron, Gruszczyński taką zjednał przychylność i względy nowego Króla, że po śmierci Mikołaja Lassockiego otrzymał za staraniem jego katedrę Władysławowską i gdy przez Mikołaja V., do którego Król wysłał był w tym celu Jana Luteka Brzezkiego Doktora prawa Archidjakona Gnieźnieńskiego, potwierdzonym został, objął rządy Władysławowskiego kościoła w roku 1450. W owym czasie Prusacy, zrzuciwszy z siebie ciężkie jarzmo Krzyżaków, poddali się Królowi Kazimierzowi i wykonali przysięgę na wierność. Z tego powodu trwała wojna w Prusiech blizko lat czternastu. Gruszczyński nie szczędząc nakładów, zebrał własnym kosztem nieco żołnierza i wsparty posiłkami braci i krewnych, opierał się potędze Krzyżaków. Przeto Król Kazimierz chcąc wynagrodzić tak ważne zasługi jego dla Króla i rzeczypospolitej wyświadczone, po śmierci Jana Koniecpolskiego Wielkiego Kanclerza Państwa, wyniósł na tę godność Gruszczyńskiego. W spełnianiu tego urzędu odpowiedział on zupełnie położonemu w nim zaufaniu i pilnie strzegł całości i dobra Państwa. Gdy w roku 1450. po sejmie Piotrkowskim Król wyjeżdżał do Litwy, wstąpił do Krakowa i tam Gruszczyńskiego, podówczas Bisku-pa Władysławowskiego i Kanclerza Państwa, mianował rządzcą Wielkopolskim i poruczył mu załatwienie interessów Pruskich. Na sejmie, w tymże roku w miasteczku Kole odbytym, postanowiono wypłacić żołd wojsku odbywającemu kampanję w Prusięch i przeznaczone na to pieniądze oddano pod rozporządzenie Gruszczyńskiego. Następnie przebywszy na katedrze Władysławowskiej lat dwanaście i miesięcy sześć, po śmierci Tomasza Strzempińskiego, protegowany od Króla, usilnie starał się o pozyskanie katedry Krakowskiej, jako posiadającej znaczniejsze dochody. Kapituła tymczasem Krakowska, mając przystąpić do wyboru nowego Pasterza, nakazała po całej djecezji supplikacje i posty, oraz wysłała Pawła Głowińskiego Dziekana i Jana Tarnowskiego Kanonika do Króla, który bawił wtenczas w Litwie, z prośbą, ażeby nie czynił trudności w wolnym obiorze Biskupa. Ale Król uprzedzony od Gruszczyńskiego, wysłał Alberta Żychlińskiego Proboszcza Kaliskiego i Stanisława Wiślickiego Miecznika Krakowskiego do kapituły, żądając usilnie, ażeby nie kto inny jak Gruszczyński był obrany Biskupem. Pomimo to jednak, zgodnemi głosy wybrany został Jan Lutek Brzeżki Archidjakon Gnieźnieński Kanonik Krakowski; Jan zaś Gruszczyński miał tylko za sobą głosy trzech obecnych i trzech nieobecnych członków. Wkrótce potem na sejmie w Piotrkowie wszczął się spór wielki między Gruszczyńskim a Brzezkim o katedrę Krakowską; wkońcu jednak len ostatni zagrożony niełaską Króla, oraz otrzymawszy obietnicę pozyskania katedry Władysławowskiej, zrzekł się praw swoich. Pozostawała jeszcze inna przeszkoda Gruszczyńskiemu do dopięcia swoich zamiarów. Papież Pius II. z ramienia swego, kassując wybór kapituły, naznaczył Biskupem Krakowskim Jakóba z Sienny proboszcza Krakowskiego, krewnego Kardynała Zbigniewa. Z jakiem oburzeniem przyjął wieść tę Król Kazimierz, jak rozgniewany był na Jakóba z Sienny poświęconego już Biskupa, jak srogo prześladowani byli z jego rozkazu Prałaci Kapituły, a nawet dóbr swoich pozbawieni, przykrą, nam byłoby rzeczą tu opisywać, lecz o tem obszernie czytać można w dziejach Polskich. Przystąpmy dopiero do opisania czynności Gruszczyńskiego, jako Arcybiskupa Gnieźnieńskiego. Po usunieniu więc Jakóba z Sienny, objął rządy Krakowskiego kościoła, nie czekając wedle przepisu kanonów pozwolenia papiezkiego na przemieszczenie, oraz na objęcie dóbr stołowych Biskupich, lubo Kapituła żądała tego po nim. Niesłuchając rad Kapituły, samowolnie zaczął się rozporządzać i więcej przemocą niżeli słusznością powodując się, urząd Biskupi spełniać. Rządził rok i miesięcy cztery kościołem Krakowskim, gdy śmierć Jana ze Sprowy otworzyła mu drogę do katedry Metropolitalnej. Chciwie on pożądał posiąść tę katedrę a życzliwość Króla Kazimierza usunęła trudności i spełniła jego życzenia. Król żądał od Kapituły żeby wybór jej padł na Gruszczyńskiego, a ponieważ jej wiadomo było jak Prałaci Kapituły Krakowskiej prześladowani byli za wierność swoją dla stolicy apostolskiej, z wielką hańbą stanu duchownego oraz nadwerężeniem całości dóbr kościelnych, przeto lękając się podobnego losu, zastosowali się do woli królewskiej i w roku 1464. w Niedzielę po uroczystości Nawiedzenia N. M. Panny, wysławszy posłów od siebie do Gruszczyńskiego, żą- dali ażeby przyjął prymasowską godność. Wtymże roku przez Pawła II. potwierdzony, z radością przy wstąpieniu swojem na katedrę powitany był przez lud i duchowieństwo. Urząd wielkiego Kanclerza Państwa, który piastował będąc Biskupem Krakowskim, zatrzymał też jako Arcybiskup, jak świadczy Starowolski w żywotach Biskupów Krakowskich, oraz Damalewicz i inni dziejopisowie Polscy. Zdawało się być rzeczą niezawodną, że Gruszczyński przy pierwszem powitaniu oblubienicy swojej kościoła Gnieźnieńskiego, ofiaruje według zwyczaju jaki kosztowny podarek temuż kościołowi, jednak on nie tylko że nic nie dał, ale nadto, jak powiadają, wiele sprzętów kościelnych złotem i drogiemi kamieniami ozdobnych, zabrał. Również naczynia srebrne, które poprzednik jego Jan ze Sprowy kościołowi Gnieźnieńskiemu testamentem zapisał, Gruszczyński wyjeżdżając z Królem do Pruss, wziął sposobem pożyczki i nazad nie wrócił. Trwała tym czasem ciągle wojna pruska i nasi z Krzyżakami wątpliwy bój toczyli, tak, że często w jednej bitwie obie strony i zwycięzcami i zwyciężonemi były. Gdy zaś żołnierzom należnego żołdu nic opłacono, plądrowali po kraju i rozszerzali łupieztwa i grabieże po wsiach i miasteczkach. Część ich pod dowództwem jakiegoś Mileskiego opanowała w ziemi Dobrzyńskiej zamek na górze nad samą Wisłą leżący i stamtąd na Mazowsze i Kujawy napady czyniła, oraz spławiane Wisłą towary zabierała. Inni pod przewodnictwem Tomieża Storzobukowskiego, usadowiwszy się w Lubuszynie, łupili dobra kościelne i zabierali sprzęty z kościołów i klasztorów archidjecezji Gnieźnieńskiej. W końcu Ia wieś za staraniem i wdaniem się Andrzeja z Bnina Biskupa Poznańskiego, ci zaś prośbą i podarunkami Jana Luteka Brzezkiego Biskupa Władysławowskiego zniewoleni, po wypłaceniu należnego im żołdu, ustąpili i napadów swych zaprzestali. Ażeby zamek ów nad Wisłą znowu nie wpadł w ręce rozpasanego żołnierstwa, wzmocniony został załogą i powierzony przez króla straży Mikołaja Działyńskiego. Przedtem nieco Gruszczyński ochrzcił w katedrze Krakowskiej Zofię córkę króla Kazimierza i Elżbiety Austryaczki; Pawła Grabowskiego herbu Powała w Brześciu Kujawskim na Biskupa Chełmińskiego wyświęcił, któremu król z powodu nadto szczupłych dochodów, przeznaczył probóstwo Kujawskie. W roku 1466. w Poniedziałek 20. Stycznia, Arcybiskup Jan zwołał sobór prowincjonalny do Łęczycy. Byli na nim obecnemi: Jakób z Sjenny Biskup Władysławowski, oraz Andrzej z Bnina Poznański, Jan zaś Biskup Krakowski wysłał pełnomocnika swego Jana Długosza senjora, oraz doktorów prawa: Jakóka Schadek i Stanisława Kuchlińskiego; król też wysłał na ów sobór posłów: Sędziwoja Lezienickiego Wojewodę Sieradzkiego i Michała Lassockiego Starostę Łęczyckiego, którzy w imieniu króla żądali pomocy pieniężnej u stanu duchownego prowincji Gnieźnieńskiej na koszta wojny, ciągle jeszcze w Prusiech trwającej. Naznaczony tedy został pobór od dochodów ze wszystkich beneficjów w Państwie, w djecezji Krakowskiej po sześć groszy od grzywny srebra, w innych zaś po dwanaście, według zwyczajnego czyli papieskiego oszacowania. Różnica w naznaczeniu tego poboru ztąd pochodziła, że dochód w innych djecezjach nie był lak ściśle wyciągnięty jak w Krakowskiej. Na tym sobo-rze, jak Długosz świadczy, Sędziwoj Lezienicki, wyżej mianowany Wojewoda Sieradzki, w imieniu Mikołaja Buglewskiego, Wojewody Warszawskiego, oraz całego domu Boglewskich, zaniosł skargę przeciwko Janowi Pieniańskiemu Archidjakonowi Gnieźnieńskiemu. Był ten Jan synem Mikołaja Podkomorzego i starosty Krakowskiego, który w czasie sporów Gruszczyńskiego z Sieneńskim o biskupstwo Krakowskie, wiele krzywd zadał kapitule Gnieźnieńskiej i dobra jej najechał. Mając tedy Jan Pieniański nieprawe związki z Dorotą córką Jana Rogala niegdyś Wojewody Warszawskiego, małżonką Jakóba Boglewskiego, oskarżony był o zamordowanie tego ostatniego we śnie za pośrednictwem żony, we wsi swojej dziedzicznej Lencieszycach. W dowód złożone były przez Jana Boglewskiego Wojewodę Warszawskiego brata zabitego, listy pisane przez Jana Pieniańskiego do żony nieboszczyka, w których opisany był sposób jak ma go zgładzić ze świata. Sobór. zgodnemi głosy postanowił, ażeby Pieniański, przekonany w tak ciężkiej zbrodni, pozbawiony był wszelkich beneficjów i wtrącony na wieczne czasy do więzienia. Spełnienie tego wyroku poruczonem zostało Arcybiskupowi Janowi, który gdy opieszale postępował w ukaraniu tak haniebnego czynu, sprawa ta wytoczoną została przed sejm walny, który w tymże 1466. roku zwołany był do Piotrkowa. Uchwałą tedy sejmu postanowiono Pieniańskiego schwytać i do Arcybiskupa dostawić, z pomienioną zaś Dorotą Boglewską według zwyczajów i praw postąpić. Lecz ta ostatnia umknęła do Pruss, Pieniański zaś pozbawiony z rozkazu Papieża wszystkich beneficjów, oraz urzędu archidjakona" Gnieźnieńskiego i Dziekana Łęczyckiego, krył się u krewnych swoich. Poźniej zaś dobrawszy towarzyszów ze szlacheckiej, ale rozwięzłych obyczajów młodzieży, wpadać i rozbijać zaczął, przeto od własnego ojca schwytany, jako kapłan oddany był w ręce Biskupa Krakowskiego i przez niego do więzienia w zamku Iłży wtrącony. Tym sposobem ojciec hańbą i upadkiem syna skarany był za krzywdy duchowieństwu wyrządzone, których własność i osoby świętokradzką naruszył ręką, oraz sam z urzędu starosty krakowskiego przez króla był usunięty. Tegoż roku, gdy wojna w Prusiech ciągle jeszcze wrzała, król Kazimierz na Zielone Świątki przybył do Brześcia Kujawskiego i bawił tam do uroczystości Bożego ciała. Towarzyszyli mu Arcybiskup Jan, Jakób z Sjenna Biskup Władysławowski, oraz niektórzy z Panów Wielkopolskich. Złożono tam radę względem wyjazdu króla do Prus i Marjenburga, który poddał się był już królowi. Rozeszła się tym czasem wieść, że do Wrocławia przybył Rudolf Biskup Lawantyński, znany ze swej prawości, dla przyśpieszenia pokoju i uśmierzenia pożaru wojny pomiędzy Polakami i Krzyżakami; król lękał się żeby on nie użył tych samych wybiegów, jakich się dopuścił Hieronim Kreteński, wysłany wprzódy przez Piusa II. dla skłonienia Polaków do zawarcia traktatu z Krzyżakami, który zasłużył na przysłowie że "Kreteńczyk ryje jak kret", albowiem zniewolony podarunkami Krzyżaków, całkiem sprzyjał ich sprawie. Jan Długosz przejednał już był wtedy gniew króla, który był ściągnął na siebie trzymając stronę Jakóba z Sjenna, naznaczonego przez Stolicę Apostolską Biskupem Krakowskim. Jego tedy król wysłał do Wrocławia, ażeby z Rudolfem legatem papiezkim umówił się względem wstęp-nych warunków pokoju, oraz oświadczył gotowość króla do zawarcia traktatu z Krzyżakami, pomimo to że do owego czasu z pomyślnym skutkiem wojnę z nimi prowadził; przy tem żeby dał mu do zrozumienia, że król lęka się ze strony jego tych samych podstępnych działań, jakich doświadczył od Hieronima Kreteńskiego, który w miejscu tego coby przygasił pożar wojny, bardziej go jeszcze rozniecił. Obszernie tedy opisał Długosz legatowi podstępne działania Hieronima Kreteńskiego i widoczne sprzyjanie jego sprawie Krzyżaków ze szkodą Polaków. Z uprzejmością przyjął i wysłuchał Długosza legat i najmocniej go zaręczył że żadnej stronie wyłącznie nie sprzyja, że niejest bynajmniej na pieniądze chciwym i że wszystko co obiecał najakuratniej spełni. Ale nim przybył do Polski ów legat, Biskup Lawantyński, suffragan Biskupa Salisburskiego, Polacy z widoczną przewagą wojowali z Krzyżakami w Prusiech, a szczególniej w djecezji Warmińskiej pod Wormditem Meelsakiem otrzymali nad nimi zwycięztwo. Powiększyli wojsko króla żołnierzem, własnym kosztem uzbrojonym, Arcybiskup Jan, oraz Biskupi: Władysławowski Jakób z Sjenna i Poznański Andrzej z Buina. Tymczasem Prusacy znękani tak długą, bo trzynaście lat ciągnącą się wojną, napróżno wyglądali pokoju, równie dla zwycięzców jak zwyciężonych potrzebnego; ale tak Polacy jak Krzyżacy upornie chcieli dopiąć zamiarów swoich. Wkońcu jednak gdy przy Osieku pod Chojnicami Krzyżacy pobici byli, zaczęto z obustron pilniej myśleć o zawarciu pokoju, lubo Polacy, jako mający znaczną nad Krzyżakami przewagę, chociaż znużeni wojną, nie widzieli wielkiej dla siebie korzyści w przerwaniu działań wojennych. Wielki zaś Mistrz Krzyżaków Ludwik Erlichausen, przerażony wzięciem Słuchowy i Chojnic, wysłał do Króla Bernarda Schumborga prosząc go o pokój. Tym czasem przybył do Torunia legat Apostolski Rudolf i dokładał wszelkich starań, ażeby pokój był zawarły, nie będąc żadnej stronie wyłącznie przychylny. Grassowała naówczas w Polsce morowa zaraza, od której i Prussy wolne nie były, jakowa okoliczność nie mało się przyczyniła "do przyśpieszenia pokoju. Król z Bydgoszczy czyli Bromberga, gdzie dwa miesiące bawił, udał się do Torunia, uprzedzając przyjazd legała, w towarzystwie Arcybiskupa Jana i Biskupów: Władysławowskiego Jakóba z Sienna i Poznańskiego Andrzeja z Bnina, oraz kilku innych Senatorów i z wielką radością przyjęty był od urzędu miejskiego i ludu; tegoż samego dnia pod wieczór z wielką okazałością przyjął przyjeżdżającego do tegoż miasta Biskupa Rudolfa. Za jego tedy staraniem wojna ta tak zawzięta i tyle lat z różnem powodzeniem prowadzona, wreście zakończoną została na następnych warunkach: Król zatrzymał przy sobie Pomeranję Chełmińską i ziemię Michałowską, oraz Marienburg z wyspą większą Stumą, Dersawę i Elbląg z sześciu wsiami należącemi niegdyś do zamku Hollandji; resztę zostawiono Krzyżakom a wielki Mistrz ich został pod zwierzchnictwem i opieką króla, jako wassal i lennik jego. Arcybiskup, pomimo grassującej zarazy, z której wielu poumierało, z narażeniem swojego życia przebywał ciągle w Toruniu, czekając na skutek układów, które się toczyły pod namiotami niedaleko obozu. Po ukończeniu układów, Król wykonawszy przysięgę, na kolanach przed krucyfiksem, w obecności legata Apostolskiego, zobowiązał się takowy traktat wiecznego pokoju święcie zachować. Tęż samą przysięgę wykonali Ludwik Erlichausen wielki Mistrz Krzyżacki, Jan Arcybiskup Gnieźnieński, Jakób z Sienna Biskup Władysławowski Paweł Legeudorf Biskup Warmiński, oraz inni Senatorowie i Koniniandorowie, którzy przybyli z wielkim Mistrzem. Na mocy więc takowego traktatu, djecezja Chełmińska, która przed dwiestu lały oderwaną była od metropolji Gnieźnieńskiej i przyłączoną za staraniem Krzyżaków, do Arcybiskupslwa Ryskiego, wróconą została tejże metropolji, oraz po usunieniu zakonników Krzyżackich, wprowadzonym do niej został kler świecki. A ponieważ wtedy katedra Chełmińska niezajętą była, za staraniem Króla wybranym został na Biskupa, tak tej, jak równie Pomezanskiej djecezji Wincennty Kiełbasa herbu Nałęcz, z tym warunkiem, że po jego śmierci Kościół Pomezański wróci pod zwierzchnictwo Krzyżaków. Tym sposobem, skutkiem roztropności i zręczności legata Apostolskiego Rudolfa, zawarty został traktat, i ogłoszony dziewiętnastego Października, w dwóch językach Polskim i Niemieckim, oraz odczytany publicznie w ratuszu miejskim czyli tak nazwanej giełdzie. Wysłani następnie zostali posłowie do Papieża z prośbą o potwierdzenie takowego traktatu. Legat zaś, który przyłożył się najwięcej do ustalenia pokoju i tem zasłużył sobie na nieśmiertelną sławę, nie przyjął ofiarowanych mu przez Króla bogatych podarków, tylko tytuł radcy królewskiego z pensją dożywotnią dwiestu złotych, opartą na żupach solnych w Bochni i wrócił do Wrocławia. Polecił też Król Kazimierz posłom, których był wysłał do Papieża, ażeby pro-sili u niego, iżby w nagrodę znakomitych zasług Biskupa Rudolfa, policzył go w poczet Kardynałów Ś. Rzymskiego Kościoła. Nie zaniechał również Król w innym razie okazać jemu swą życzliwość, albowiem po śmierci Jodoka von Rosenberg Biskupa Wrocławskiego, przez umyślnie wysłanych posłów, usilnie prosił kapituły, żeby wybrała jego swoim Biskupem. Kapituła Wrocławska zadość czyniąc żądaniom Króla, oraz wielu innych osób, obrała go Biskupem, a Papież Paweł II. przemieszczenie jego potwierdził. Tym czasem po zagaszeniu pożaru tak długo trwającej wojny, została iskra, która zaledwo w nowy nie zamieniła się płomień. Gdy żołnierzowi zaciągniętemu na wojnę Pruską, żołd w prędkim czasie nie mogł być wypłaconym, Władysław Donaborski herbu Topory, człowiek gwałtowny i burzliwy, zaczął ich obietnicami uwodzić i do buntu zachęcać, a zgromadziwszy koło siebie niemałą ich liczbę, rozlokował się obozem pod zamkiem Słuchówskim, którego załogę, po zabezpieczeniu jej wolnego wyjścia, zdradliwie wyrżnął; na powiał Nakielski kontrybucję pieniężną nałożył, dobra kościoła Gnieźnieńskiego Znińskie i Kamienieckie złu pił i spustoszył, a nawet pieniądz fałszywy bić zaczął i nadal zamieszaniem pokoju publicznego groził. Człowiek ten pochodzący ze znakomitej familij, którego przodkowie wysokie piastowali urzędy, a ojciec był Wojewodą Inowładysławowskim, sam zaś zajmował mniejsze krzesło w senacie, gdy niechciał dać rękojmi że się nadal spokojnie zachowa, był schwytany i dostawiony Piotrowi Szamatulskiemu Kasztelanowi Poznańskiemu Staroście Wielkopolskiemu, który go do Kalisza odesłał i tam śmiercią ukarać kazał. Po uspokojeniu Pruss i przyłączeniu ich do Państwa Polskiego, Król wybierał się zwiedzić Ie prowincją i po ukończeniu sejmu odbytego w Kole 1478. roku przybył do Bronberga czyli Bydgoszczy. Towarzyszył Królowi Arcybiskup Gruszczyński, ale w Bydgoszczy ruszony paraliżem z lewej strony, nie mogąc dalej towarzyszyć Królowi, wrócił do domu. Król Kazimierz po urządzeniu interessów Pruskich wróciwszy do Polski, zajął się środkami popełnienia skarku monarszego. Wojna Pruska i kosztowne wyprawy dwóch jego synów Władysława i Kazimierza, którego Leon X. zaliczył w poczet świętych, do Czech i Węgier, do (ego stopnia skarb wypróżniły, że niestawało pieniędzy na codzienne rozchody dworu królewskiego. Również żołnierze, którym żołdu nieoplacano, popełniali rozboje na drogach publicznych, napadali na posiadłości kościoła i nie tylko (o co popadło w ich ręce, ale nawet ukryte sprzęty i pieniądze wydobywali i zabierali. Nadużycia takowe niezmiernie niepokoiły Króla, przeto dla zaradzenia im, w połowie miesiąca Marca zwołał sejm walny do Piotrkowa. Ale, lubo w tak nagłej potrzebie publicznej, żaden pobór naznaczonym tam nie został i całą rzecz tę odłożono do sejmów prowincjonalnych, mających się odbyć w Koruniu i Kole. Zresztą duchowieństwo prowincji Gnieźnieńskiej nie małą pomoc w tem powszechnem niedostatku wyświadczyło Królowi, złożywszy połowę dochodów ze wszystkich beneficjów swoich, według dawnego oszacowania, wyjąwszy djecezję Krakowską, w której z powodu ściślejszego wyciągu dochodów, ośmnaście gro-szy z grzywny poboru złożono. Ale od rzeczy publicznych przejdźmy do opisania szczegółów tyczących się samego Kościoła. Nie znajdujemy w dawnych pomnikach starożytności polskich śladu, o ile ten Arcybiskup przyczynił się do pomnożenia ozdoby i świetności domu Bożego. To pewna że dla siebie i swoich był bardzo szczodrobliwym, dla Kościoła niezmiernie oszczędnym. Gdy był Biskupem Krakowskim nadał wiecznemi czasy Kollegjacie Sandomierskiej N. M. Panny, pewne znaczne dość dziesięciny, lecz to nie darmo, gdyż kapłani owej kollegjały musieli zapłacić jemu 1, 500 dukatów. Szczupłe dochody Mansjonarjuszów Łęczyckich powiększył dziesięcinami z dwóch wsiów Jarzembina i Rastzel. Przełożonemu szpitalu miasteczka Iwanowickiego, którego był dziedzicem, nadał dziesięciny z dóbr stołowych Suliszowic. Klasztorowi Lendzkiemu Zakonników Cystersów nadał wiecznemi czasy dziesięciny z pewnych wsiów do tegoż klasztoru należących. Damalewicz powiada, że Arcybiskup ten skoro objął katedrę metropolitalną, wszystkie usiłowania swoje obrócił ku temu, żeby zbogacić krewnych swoich. Wnet po objęciu rządów Metropolji, brata swego Andrzeja Archidjakona Kaliskiego zrobił Kanonikiem Gnieźnieńskim i nadał mu znaczne dziesięciny z dóbr Alałdratów i Opatowca. W Grotkowskim czytamy że zrobił niektóre zamiany w dobrach stołowych arcybiskupich i porobił za zgodą Kapituły nadania na rzecz krewnych swoich. W Łowiczu wymurował kościoł pod wezwaniem ś. Bartłomieja Apostoła, oraz klasztor Zakonników Franciszkanów reguły ścisłej. Ale opisanie życia Arcybiskupa Gruszczyńskiego za-kończmy słowami znakomitego dziejopisa i polskiego Marcina Kromera: "W roku 1473. Arcybiskup Gruszczyński przybył wezwany od Króla do Krakowa; ruszony apopleksją nieprzyjąwszy nawet, według zwyczaju Chrześcijańskiego, Sakramentów ŚŚ. przed zgonem, umarł śmiercią odpowiedny życiu swojemu. Był bowiem rozpasany na wszelką rozpustę i swawolę, a powodowany ambicją i wyłącznem dla krewnych sprzyjaniem, wiele krzywd wyrządził duchowieństwu djecezji Krakowskiej. Lecz z chciwości swojej i nieumiarkowanej żądzy wyniesienia i zbogacenia familji swojej, nie odniósł spodziewanej korzyści; gdyż wnet po jego śmierci rozwinął się zawzięty process pomiędzy Bartłomiejem Kasztelanem Sandomierskim, albo jak inni twierdzą Kaliskim, przezwanym Kosmidrą, a innemi bracią jego o dobra Wielki-Kozmin, które on za znaczną summę kupił u Hińczy z Rogowa. Przed czterdziestu laty istniała jeszcze w Wielkopolsce familja Kosmidrów, którzy się i Gruszczyńskiemi nazywali; opuścili oni byli wiarę prawowierną, a przyłączyli się do bluźnierczej sekty Kalwina. Pogrzeb jego był bardzo skromny, gdyż księża tak Krakowskiej jak Gnieźnieńskiej Katedry, w której był pochowany, nie chcieli mu tej czci wyrządzić." Starowolski przytacza w Żywotach Biskupów Krakowskich, że gdy do trzeciej godziny w nocy ucztę przedłużył, ósmego Października nagłą napadnięty słabością, bez przygotowania na drogę wieczności przeszedł. Damalewicz powiada, że czytał w dawnym dzienniku Łowickiego klasztoru Minorytów ścisłej reguły, którym on kościoł i klasztor wymurował, że się Arcybiskup ten ukazał po śmierci jednemu pobożnemu zakonnikowi i prosił o nabożeństwo za duszę grzesznika i Pasterza. Stąd dziwić się należy miłosierdziu boskiemu, któremu niemasz liczby, jak on grzesznikom, za których życie poświęcił i krew swą wylał, w ostatnim momencie pomoc i ratunek przynosi. Dodaje tenże Damalewicz, że Urjel Górka Proboszcz Gnieźnieński i Poznański, który po śmierci Gruszczyńskiego wybranym został Administratorem wakującej Katedry, zapytywał Bartłomieja brata zmarłego Arcybiskupa, gdzieby sobie życzył żeby ciało brata pochowane było, gdyż wieść chodziła jakoby chęcią zmarłego było, Żeby ciało jego odprowadzone do Krakowa pochowane zostało w Iwanowiczach; lecz, jak wyżej powiedzieliśmy, pogrzeb jego odbył się w Gnieźnie. Wyżej pomieniony brat zmarłego Kasztelan zatrzymał u siebie należącą do Kościoła Gnieźnieńskiego infułę, drogiemi perłami wysadzaną, którą zaledwo po dekrecie Walnego Sejmu temuż kościołowi wrócił. Jan Łaski Arcybiskup Gnieźnieński niezmiernie przychylny dla familji herbu Róża, który w lat kilkadziesiąt po śmierci Gruszczyńskiego, był jego następcą, wystawił mu nagrobek marmurowy po prawej stronie nagrobku ś. Patrona z następnym napisem: "Jan Łaski Arcybiskup Gnieźnieński, krewnemu swemu Janowi Gruszczyńskiemu Arcybiskupowi Gnieźnieńskiemu, w roku 1473. w Krakowie zmarłemu, nagrobek ten wysławił. " - Żywoty arcybiskupów gnieźnieńskich, prymasów Korony Polskiéj i Wielkiego Księstwa Litewskiego, od Wilibalda do Andrzeja Olszowskiego włącznie. T. 2 - Bużeński Stanisław