Genealogia

Fryderyk JagielończykWiek: 34 lata14681503

Imię i nazwisko
Fryderyk Jagielończyk
Nazwisko
Jagielończyk
Imiona
Fryderyk
Urodziny 27 kwietnia 1468

Urodziny siostryElżbieta Jagielonka
13 maja 1472 (Wiek 4 lata)

Urodziny siostryAnna polska
12 marca 1476 (Wiek 7 lat)

Urodziny siostryBarbara Jagielonka
15 lipca 1478 (Wiek 10 lat)

Śmierć siostryElżbieta Jagielonka
po 1480 (Wiek 11 lat)

Urodziny siostryElżbieta Jagielonka
ok. 1483 (Wiek 14 lat)

Śmierć brataKazimierz Jagielończyk
4 marca 1484 (Wiek 15 lat)

Śmierć ojcaKazimierz IV Jagielończyk król Polski
7 czerwca 1492 (Wiek 24 lata)

Śmierć brataJan Olbracht król Polski
17 czerwca 1501 (Wiek 33 lata)

Śmierć siostryJadwiga Jagielonka
18 lutego 1502 (Wiek 33 lata)

Śmierć 14 marca 1503 (Wiek 34 lata)

Rodzice - Zobacz rodzinę
ojciec
matka
Ślub: 10 lutego 1454
2 lata
starszy brat
19 miesięcy
starsza siostra
1 rok
starszy brat
15 miesięcy
starszy brat
19 miesięcy
starszy brat
3 lata
starsza siostra
1 rok
starsza siostra
20 miesięcy
starszy brat
16 miesięcy
probant
4 lata
młodsza siostra
4 lata
młodsza siostra
2 lata
młodsza siostra
6 lat
młodsza siostra

Notatka

biskup krakowski 1488 r., arcybiskup gnieźnieński i kardynal 1493 r.

FRYDERYK KSIĄŻE POLSKI KARDYNAŁ. Jest to niemałą prawowiernego Rzymsko-katolickiego kościoła pomyślnością, że zaraz od samego początku, osoby znakomitego rodu stawały się ozdobą jego, a jak powiada gdzieś ów znamienity starożytny dziejopis Korneljusz Tacyt, że urząd kapłański uważał się w Rzymie za najwyższy szczyt potęgi, tak i w naszym kościele był on często nagrodą zasług pochodzących z krwi Monarszej osób. Fryderyk Książe Polski syn Króla Kazimierza i Elżbiety Arcyksiężniczki Austrjackiej, Kardynał Ś. Kościoła Rzymskiego, oraz Biskup Krakowski, później Arcybiskup Gnieźnieński, był szóstym z rzędu synem Kazimierza; urodził się w Krakowie dnia 26. Kwietnia 1468. roku; ochrzczony dnia 8. Maja przez Jana Luteka Biskupa Krakowskiego, w dzień poświęcony czci Ś. Stanisława Biskupa i Męczennika; przyjął na chrzcie imię Fryderyka, wedle żądania Protazego Biskupa Ołomunieckiego, który w imieniu Cesarza Fryderyka trzymał do chrztu nowo-narodzone dziecię. Nauki pobierał od Jana Długosza, nauczyciela synów Królewskich, który pilnie czuwał nad ich wychowaniem i do wszelkich cnót sposobił; kiedy zaś dwódziesty pierwszy rok wieku swojego rozpoczął, przyjąwszy suknię duchowną, po śmierci Jana Rzeszowskiego herbu Półkozic Biskupa Krakowskiego, mianowanym został przez Króla, bawiącego wówczas w Piotrkowie, Pasterzem wakującej katedry. Urjel Górka Biskup Poznański udzielił mu pierwszych święceń 21. Kwietnia 1488. roku, a kapituła Krakowska stosując się według przyjętego naówczas zwyczaju do życzenia Króla, przez Pawła Głowackiego Dziekana Krakowskiego wezwała go do objęcia rządów pomienionego kościoła. Za staraniem ojca, Innocenty VIII. potwierdził go, i w tymże roku objął rządy djecezji. We cztery lata później, za dozwoleniem tegoż Papieża, Paweł Biskup Laodycejski Suffragan Krakowski w Bodzantynie udzielił mu wyższych święceń, w obecności Piotra Tomickiego Archidjakona Krakowskiego Kanonika Gnieźnieńskiego, męża znakomitej cnoty, który w następnym wieku pod panowaniem Zygmunta I. był Biskupem Przemyślskim. później Poznańskim, naostatek Krakowskim i Podkanclerzym Państwa. Ten po ukończeniu nauk w Akademji Bonońskiej, znany powszechnie z cnót i gruntownej nauki, dodany został z tytułem Kanclerza za przewodnika lat młodych Fryderykowi, oraz dla ułatwienia spraw zależących od rozstrzygnienia Biskupa Krakowskiego. Lubo ustalona powaga i wzo-rowy sposób życia Tomickiego naprowadzały często Fryderyka na lepszą drogę, tak, że za pojawieniem się jego przestawał nieraz sutych biesiad z towarzyszami i zajmował się obowiązkami odpowiednemi stanowi swemu, jednak po śmierci Króla Kazimierza popuścił cugle swawoli i często rozpustne prowadził życie. Był obecnym, jak wyżej wspomnieliśmy, Fryderyk na sejmie w Piotrkowie i połączywszy usiłowania swoje z matką Elżbietą, usunął pomimo zabiegów Arcybiskupa Zbigniewa, współzawodnika do tronu Jana Księcia Mazowieckiego i Jana Alberta Królem ogłosił. Albowiem gdy Arcybiskup Zbigniew, do którego należało ogłosić Króla, czy to z powodu choroby, czy że nie sprzyjał Janowi Albertowi, był nieobecnym w czasie narad sejmowych, Fryderyk przyjął ten obowiązek na siebie i za zgodą całego Sejmu, ogłosił wybór nowego Króla. Wkrótce potem, jak wyżej powiedzieliśmy, po śmierci Arcybiskupa Zbigniewa zawakowała katedra Metropolitalna. Przybył tedy do Gniezna, bawiący po koronacji swojej w Wielkopolsce, Krol Jan Albert dla oddania hołdu zwłokom Ś. Patrona. Przyjął go z wielką okazałością w pałacu Arcybiskupim Jan z Goślub Doktor praw, Proboszcz Gnieźnieński i naówczas Administrator Arcybiskupstwa. Trafił się ów pobyt Króla w Gnieźnie w uroczystość S. Męczennika Adalberta, to jest w dzień naznaczony przez kapitułę metropolitalną do obioru następcy po zmarłym Zbigniewie. Odłożono tedy narady na dzień następny, w którym sam Jan Albert przybył na miejsce zgromadzenia kapituły, i zalecał usilnie, ażeby brata jego Fryderyka wyniosła na godność Arcybiskupią. Gdy kapi-tuła chętnie na to przystała, Alexander VI., który wtenczas Kościołem powszechnym rządził, przychylając się do prośby Władysława Króla Węgierskiego i Czeskiego, oraz Jana Alberta Króla Polskiego, dozwolił skutkiem służącej mu władzy, Fryderykowi razem z godnością Arcybiskupią zatrzymać Biskupstwo Krakowskie, a nadto chcąc wyświadczyć większą jeszcze łaskę i oświadczyć życzliwość swoję dla pomienionych Monarchów, oraz Księcia Fryderyka, zaliczył go w poczet Kardynałów Ś. Rzymskiego Kollegjum, z tytułem Ś. Łucji na siedmiu słońcach; ale zaledwo we dwa lala kapelusz Kardynalski przysłanym mu został z Rzymu. Działo się to w roku 1493., którego początek, według podania dziejopisów Polskich, był tak łagodnym i jasnym aż do połowy Lutego, że drzewa zaczęły puszczać i ptaki gniazda budować, oraz płód znosić; nastąpiły później tęgie mrozy, które przez dni piętnaście wszystko to zniszczyły. W następnym 1494. roku dnia 26. Sierpnia, we środę po uroczystości S. Bartłomieja Apostoła, Fryderyk w licznym i świetnym orszaku przybył do Gniezna. Spotkali go Prałaci i Kanonicy z licznem duchowieństwem na przedmieściu przy kościele Ś. Michała, do którego po dziśdzień należy Dekanat wiejski, zwany Sitarski. Do tego kościoła, poprzedzony od Prałatów, Opatów i reszty duchowieństwa wstąpił Fryderyk, gdzie mu Urjel Górka Biskup Poznański, po przeczytaniu listu Apostolskiego w tym przedmiocie pisanego, przez Archidjakona Jana z Łukowa włożył palljum, jako oznakę metropolitalnej godności i władzy. Ozdoba ta, mówi Izydor Pelusiota w ks. I. liście 136. (wedle świadectwa Jana Cabassutius Kapłana Zgromadzenia Oralorji Pana Jezusa, w wiado-mości historycznej o Soborach) oznacza najdoskonalszą miłość najwyższego i najlepszego Pasterza Jezusa Chrystusa, którą wiedziony, zabłąkaną owcę na barkach swoich odnosi do owczarni. Po odebraniu tej oznaki swego dostojeństwa, śród licznego zgromadzenia duchowieństwa i ludu odprowadzonym został Arcybiskup Fryderyk do kościoła metropolitalnego, gdzie zgiąwszy kolana przed grobem Ś. Patrona i oddawszy głęboką cześć ŚŚ. relikwijom, udał się do zgromadzenia Kapituły, skąd po wykonaniu zwykłej przysięgi, odziany w ubiór Arcypasterski, wrócił do kościoła i zasiadł na katedrze metropolitalnej. Jan z Łukowa Archidjakon w imieniu Kapituły obszerną powitał go mową. Wszystkie te szczegóły wyjąłem z rękopisu u mnie znajdującego się, starożytnym charakterem pisanego. Arcybiskup Fryderyk podczas rządzenia Archidjecezją mieszkał w Łowiczu, jak o tem świadczy Piotr Tomicki Biskup Krakowski Kanclerz Fryderyka w tomie I. listów i aktów publicznych. Nie upłynęło lat trzech od wstąpienia na tron, gdy Jan Albert, chciwy sławy i panowania, uwikłał Polaków w wojnę zupełnie niepotrzebną z Turkami. Wprawdzie chwalebny był jego zamiar zachwiać potęgę najzawziętszego imienia Chrześcijan nieprzyjaciela, czy to żeby się pomścić klęski i śmierci stryja swego Władysława pod Warną, czy też jak powszechnie mniemano, ażeby Stefana Wojewodę Wołoskiego od rządów usunąć, a na miejsce jego brata swego Zygmunta rządcą tego kraju uczynić. Zresztą być może, że Panowie Węgierscy umyślnie pogłoskę tę puścili, ażeby rozjątrzyć Stefana przeciwko Królowi Polskiemu, w czem powodowali się zemstą i nienawiścią, gdyż będąc wyłączeni od tajemnych narad obu Królów, chcieli żeby przez takowe odpadnięcie Mołdawji, śród przygotowań wojennych, zamiary ich spełzły na niczem. Wcześnie tedy Jan Albert z bratem Zygmuntem i najemną piechotą wyruszył i zabawił czas niejaki w Przemyślu, nim całe wojsko się zebrało. Tam Krzesław z Kurozwąk Kanclerz Państwa i w owym czasie po śmierci Piotra z Bnina Biskup Władysławowski, w imieniu Kardynała Fryderyka i swojem, prosił Króla, żeby zamiarów swoich zaniechał. Ale Król rozgniewany odpowiedział, że Kapłan powinien patrzeć obrzędów religijnych, a nie mieszać się w rzeczy do wojny należące, że on gotów koszulę swoję spalić, jeśliby wiedział, że ona wie o zamiarach jego. Stąd tedy wyrodziły się, czy też potwierdziły fałszywe a może i prawdziwe do naszych czasów trwające pogłoski, że Król wyprawę tę przedsięwziął za poradą Filipa Kallimacha, ażeby nieokrzesane i nieugięte, oraz nieznające praw Boskich i ludzkich umysły Polaków, były śród niewygód wojennych, a nawet przez pomienioną klęskę, poskromione i ukrócone. Takie bywać zwykły rady cudzoziemców, otaczających naszych Monarchów, którym wszystko jedno, czy Polska upadnie, czy istnieć będzie. O tej nieszczęśliwej klęsce, przez Polaków w lesie Bukowinie, z powodu zdrady Wołochów poniesionej, obszernie opisują dziejopisowie Polscy. Po takowej porażce zaledwo cztery lata żył Jan Albert; albowiem gdy Fryderyk Książe Saski, Margrabia Turyngski i Hermandurski, Wielki Mistrz Krzyżaków po śmierci Jana de Tiffen, który ciągnąc na pomoc Janowi Albertowi we Lwowie życie zakończył, albo jak chcą dziejopisowie Zakonu, był. uczestnikiem porażki w Bukowinie, nie chciał..wykonać zwykłej przysięgi na wierność Królowi Polskiemu, Jan Albert udał się do Pruss, ażeby radą lub orężem przywieść Wielkiego Mistrza do zadość uczynienia obowiązkowi; ale gdy przybył do Torunia i rozpoczął u kłady z Wielkim Mistrzem, tknięty apopleksją, życia dokonał. Zwłoki sprowadzone do Krakowa, gdzie z odpowiędną okazałością w kościele zamkowym pochowane, a matka pomnik marmurowy na grobie syna postawiła. Po śmierci Jana Alberta i ukończeniu obrzędu pogrzebowego, Arcybiskup Fryderyk dawnym i przyjętym zwyczajem zwołał sejm do Piotrkowa dla wybrania nowego Króla. Rozdzielone były chęci i zdania Senatorów, któremu z pozostałych synów Kazimierza ma być berło poruczone, Władysławowi, czy Zygmuntowi, czy też Alexandrowi, którego Litwini po śmierci ojca Kazimierza, bez dołożenia się Senatu Polskiego, wybrali Wielkim Księciem Litewskim. Wielu sprzyjało temu ostatniemu, jako starszemu z rodzeństwa, również przez wzgląd na Litwinów, których ściślejszym węzłem z Państwem chcieli połączyć. W porę tedy przybyli na sejm ów Senatorowie Litewscy: Albert Tabor Biskup Wileński, Jan Zabrzeziński? (Zabrzenius) Marszałek i Mikołaj Radziwiłł Podczaszy W. Ks. Litewskiego, nie dla wspólnego wybrania Króla, lecz tylko dla odnowienia dawnego przymierza z Polakami. Po ich przybyciu zgodzono się jednomyślnie na obiór Alexandra i ten przez Arcybiskupa Kardynała Fryderyka ogłoszony był Królem. Dyploma elekcji podpisane przez Fryderyka i Stany Państwa znajduje się w dziełku: o pierwszeństwie stanu rycerskiego w państwie polskiem, wydanem na widok publiczny przez Stanisława Karnkowskie- go Arcybiskupa Gnieźnieńskiego w roku 1593. Tak tedy Alexander ogłoszony przez brata Fryderyka Królem w Grudniu 1502. roku, w następnym roku w miesiącu Lutym, uroczystym obrzędem koronowanym był przez tegoż Fryderyka w kościele katedralnym Krakowskim. Obecnemi byli temu aktowi: Andrzej Róża Arcybiskup Lwowski, Krzesław z Kurozwąk Biskup Władysławowski, Kanclerz Państwa, Jan Lubrański Biskup poznański, Wincenty Przerembski Płocki, Łukasz de Alen Weyselroth Biskup Warmiński, wielu Opatów Infułatów, oraz Królowa Elżbieta matka Alexandra, Konrad Książe Mazowiecki i wielka liczba Senatorów Polskich i Litewskich. Przybyła też z Litwy i małżonka Alexandra Helena, ale że była Greckiej, wiary i nie chciała przyjąć Rzynisko-Katolickiego wyznania, nie pozwolili Polacy ażeby przykładem innych Królowych koronowaną była. Po ukończeniu obrzędu koronacji i ułatwieniu interessów Polskich, Król obrócił swe starania na uśmierzenie wojny z Moskwą i zawarcie z nią traktatu; w tym celu udał się prosto z Krakowa do Litwy, powierzywszy rządy państwa, w czasie niebytności swojej, bratu Kardynałowi Fryderykowi, który rządy te sprawował z wielką roztropności i umiarkowania zaletą, tak, że Polakom nieobecność Króla nie była nadto uciążliwą. Tak zaś obszerną miał sobie udzieloną władzę, że nie tylko, przyjętym w owe czasy zwyczajem, szlachtę rozsądzał, ale na wakujące urzęda naznaczał osoby z swego ramienia, bez żadnego ze strony Króla zarzutu, oraz dla Małopolanów naznaczył sejm w Korczynie, dla Wielkopolanów zaś w Kole, na których sam był obecnym. Są u mnie pod ręką świadczące o tem listy, odpowiedzi i poselstwa Piotra Tomickiego, Biskupa Krakowskiego, rnęża godnego wiekopomnej pamięci, który był wtedy Archidjakonem Krakowskim i Kanclerzem Kardynała Fryderyka. Wakowały naówczas w Wielkopolsce Województwa: Poznańskie i Kaliskie; pisał tedy w tym przedmiocie Fryderyk do Króla Alexandra następnie: "Co się tycze urzędów wyższych, rozporządziliśmy niemi jak nam z Biskupem Poznańskim (którym był wtenczas Jan Lubrański) przez Waszę Królewską Mość poruczonem zostało, to jest, Janowi Ostrorogowi w imieniu W. K. Mci powierzyliśmy Województwo Poznańskie, a Andrzejowi z Szamotuł Województwo Kaliskie, mężom roztropnym i dobrze zasłużonym." I dalej powiada: "Względem innych urzędów wakujących rozporządzi się W. K. Mość według tego jak uzna za pożyteczne i zgodne z dobrem państwa. My z naszej strony Rafała Leszczyńskiego mianowaliśmy Kanclerzem Poznańskim, mając wzgląd na znakomite wyświadczone przez niego dla W. K. Mci, oraz dla mnie i całego domu naszego zasługi. Spodziewamy się, że W. K. Mść potwierdzisz takowe rozporządzenie nasze, oraz dozwolisz ażeby pomieniony Rafał Leszczyński, pomimo nowo-nabytego urzędu, zatrzymał godność Marszałka dworu Waszej Królewskiej Mości. Kasztelanję Gnieźnieńską Ks. Biskup Poznański powierzyć chce Mikołajowi Gardzinie, mężowi biegłemu w interessach i tak W. K. Mci jak Rzpltej wielce zasłużonemu. Do Lendzkiego Kasztelaństwa zalecamy W. K. Mci Gaspra Leszczyńskiego dawnego sługę naszego, albo też JP. Opalińskiego, męża niepospolitego rozumu i sługę W. K. Mci. O Kasztelanję Kaliską, która też zawa-kowała, są dwaj ubiegający się: JP. Dobrogost Lwowski i JP. Stanisław Potulicki, z których pierwszego znakomitość rodu, długiego biegłość w interessach, a obu miłość dobra publicznego, godnemi tego urzędu czyni. Niech więc W. K. Mość raczy zastanowić się nad obu ich przymiotami i zasługami, i temu, którego uzna za godniejszego urząd ten poruczy. Wielu z Senatorów zaleca nam Gaspra Leszczyńskiego, i prosi żeby mu powierzoną była Kasztelanja Lendzka." Tegoż 1502. roku, Tatarzy z Tauryki Chersońskiej wtargnęli do Polski, i sąsiednie kraje Podola i Rusi ogniem i mieczem spustoszyli, a nawet wpadli do Województwa Sandomierskiego, i tam zniszczywszy i spaliwszy miasteczka: Rzeszów, Jarosław, Rodzimno i Bełż, przebywszy Wisłę spalili Opatów, Lagonzę i Kunów, a gdy obciążeni łupem z oddziałem łuczników, zbliżyli się do Pacanowa, wyszedł na ich spotkanie Jan Wapowski herbu Nieczwia, ze służbą dworską Kardynała Fryderyka, i gdy ci rabusie więcej z pozoru niż istotnie silne wojsko mieli, cofnęli się nazad pustosząc i mordując wszystko po drodze, cokolwiek zabrać i uprowadzić z sobą nie mogli. Dla rozproszenia tej chałastry i odbicia zabranych łupów, Kardynał Fryderyk zebrał oddział wojska składający się z pięciuset jeźdców i kilka rót zebranej na prędce piechoty, oraz wezwał szlachtę na pospolite ruszenie, wyznaczywszy miejsce zboru do Korczyna. Ale nim wojsko się ściągnęło, Tatarzy ze zwykłą sobie szybkością z całym łupem bezpiecznie uszli. Na początku szesnastego wieku, to jest w roku 1500. Alexander IV. Papież ogłosił powszechny Jubileusz, i zwy-czajem w owe czasy przyjętym nakazał wiernym składać pieniądze w osóbne na to przeznaczone karbony, a mające być użyte wedle rozporządzenia najwyższego Pasterza; również dziesięciny ze wszystkich beneficjów w Państwie miały być wniesione na koszta wojny z Turkami, zagrażającemi wtedy zniszczeniem całemu Chrześcijaństwu. Podatek len zdawał się być za nadto uciążliwym dla duchowieństwa i niedostatecznym dla zaradzenia ówczesnym potrzebom. Na zgromadzonym w tym celu Soborze, Fryderyk zamienił dziesięcinę na powszechny pobór z całego duchowieństwa, na żądanie szczególniej Kapituły Krakowskiej, jak o tem czytać można w liście Fryderyka do tejże Kapituły pisanym. Co się tycze zebranych podczas Jubileuszu pieniędzy, Fryderyk doradził bratu Alexandrowi ażeby one użyte były na zapłacenie zaległego wojsku żołdu, co i uskutecznionem zostało przez samego Fryderyka, bez wiedzy Papieża. Z tego tedy powodu Piotr Isualles Messański Kardynał Arcybiskup Regiński, który zostawał w obowiązku Legata Apostolskiego przy bracie Fryderyka Władysławie Królu Węgierskim i Czeskim w Budzie, napisał do Fryderyka, że on ściągnął na siebie gniew Papieża Alexandra VI., że pieniądze kościelne, któremi on jedynie miał prawo rozporządzać, bez wiedzy Jego świątobliwości nieprawym sposobem przeciw przeznaczeniu ich użył. Z umiarkowaniem wyrzucał len postępek Fryderykowi Kardynał Piotr, ale Biskup Kalljeński, o którego nazwisku dziejopisowie nie wspominają, Nuncjusz Papiezki przy dworze Polskim, za to podobno Jedynie, ostremi wyrazami lak ustnie jak na piśmie karcił Fryderyka, co mu stało się do tyla nieznośnem, że przed braćmi swemi Królem Alexandrem, oraz Księciem Zygmuntem, skarżył się listownie, że z lakiem ubliżeniem i pokrzywdzeniem jego honoru postępował z nim Biskup Kalljeński, dla którego zawsze okazywał najwyższe względy. Król tedy Alexander niezwłócznie uwiadomił o tem Papieża i prosił go, ażeby surowem napomnieniem poskromił tak zuchwałe postępowanie Nuncjusza z osobą z krwi Królewskiej pochodzącą. Dla kościołów swojej Archidjecezji Arcybiskup Fryderyk był bardzo hojnym; kościołowi katedralnemu Krakowskiemu dał kosztowną skrzynkę złotą, perłami i drogiemi kamieniami wysadzaną, na chowanie relikwji ś. Męczennika Stanisława. Katedrze Gnieźnieńskiej tak kosztowne podarował sprzęty, że przeszedł w tem hojnością wszystkich poprzedników swoich; sprzęty te już po śmierci, matka jego Elżbieta, spełniając ostatnią jego wolę, oddała metropolitalnemu kościołowi; ale nic z nich do dzisiejszego dnia niepozostało, gdyż z innemi skarbami nieprzyjaciele różni zabrali je z sobą. Krzyż złocony, który przed nim, jako przed Arcybiskupem noszono, testamentem swoim kazał obrócić na potrzeby kościoła. Na znak wdzięczności daną jemu była przez kapitułę znaczna część sukni Zbawiciela naszego Chrystusa. Damalewicz powiada, że Arcybiskup Fryderyk założył szpital w Gnieźnie przed bramą miejską przy moście i uposażył go dziesięcinami z wsiów Potulina i Chomątowa. Dla zgromadzenia Wikarjuszów kościoła metropolitalnego kazał napisać ustawę i onę potwierdził, dawszy pozwolenie rozporządzać własnością zeszłych bez testamentu. Zresztą, przebywszy na katedrze Krakowskiej lat piętnaście, na Gnieźnieńskiej dziesięć, 14. Marca 1503. roku, umarł w pałacu biskupim w Krakowie. Kromer o życiu i obyczajach Fryderyka następnie w swoich dziejach pisze: "Był Fryderyk wysokiego wzrostu, pięknej i pełnej godności postawy, zresztą słabych zdolności umysłowych, nieczynny, leniwy, zbytkom i piaństwu oddany, w ostatniej zniewieściałości z poplecznikami swemi czas trawiący, wkońcu z choroby wenerycznej, jak świadczy Maciej Miechowski lekarz, życie zakończył. " Stanisław Łubieński w przestrogach o należytem spełnieniu obowiązków biskupich, powiada że Fryderyk od matki Elżbiety zbytnie pieszczony, przywykłszy do towarzystwa kobiet, nie zdołał później iść za radą tych, którzy mu odpowiedni z jego stanem sposób życia doradzali. Istotnie, dziwić się należy, że kiedy inni bracia jego odznaczali się prawdziwie królewskiemi przymiotami, a jeden z nich życia świątobliwością zasłużył na to, że wnet po śmierci pomiędzy Świętych policzonym został, on jeden przez rodziców do stanu duchownego przeznaczony, nie mógł lepszego dać z siebie przykładu. Pochowanym został 5. Kwietnia pod stopniami wielkiego ołtarza w kościele katedralnym Krakowskim. Zygmunt I. Król Polski kazał mu postawić pomnik z miedzi lany, z następnym napisem: "Pomnik len Kardynałowi Fryderykowi synowi Kazimierza, który w trzydziestym piątym roku życia 14. Marca 1503. roku zeszedł ze świata, bratu najmilszemu, Zygmunt Król Polski, wznieść kazał, roku wcielenia Pańskiego 1510. " Katalog wyżej wspomniany następną oddaje mu pochwałę: "Był to mąż znakomitej prawości, jawnie okazujący, że pochodził z krwi królewskiej." - Żywoty arcybiskupów gnieźnieńskich, prymasów Korony Polskiéj i Wielkiego Księstwa Litewskiego, od Wilibalda do Andrzeja Olszowskiego włącznie. T. 2 - Bużeński Stanisław