Spytek
Mirosław Pstrokoński
herbu Poraj
Ppor. wojska polskiego,
zginął śmiercią lotnika
Odwiedzając cmentarz w
Krzyżu, warto zatrzymać się w miejscu, gdzie pochowani są
żołnierze polscy, którzy zginęli w walkach podczas II wojny
światowej. Polegli, gdyż dosięgły ich nieprzyjacielskie
pociski. Jednak los kilku z nich był jeszcze bardziej tragiczny...
3 września 1939 roku o
godzinie 5.30 z lotniska polowego Werynia k. Kolbuszowej wystartował
samolot PZL-23 "Karaś", należący do 31 Eskadry
Rozpoznawczej lotnictwa Armii "Karpaty". Zadaniem - podobnie jak
podczas poprzednich dni - było rozpoznanie ruchów nieprzyjacielskich wojsk
na terenie Słowacji. Samolot leciał nisko nad torami kolejowymi. Jego
pilot realizował, na swoje nieszczęście, zalecenie dowódcy
lotnictwa Armii "Karpaty" ppłk Olgierda Tuskiewicza, aby
"... załogi nie latały wysoko, bo artylerzyści nie
widzą znaków... i strzelają...".
W tym czasie załoga 11
baterii przeciwlotniczej kpt. Tadeusza Hordyńskiego czuwała na swoich
stanowiskach, wypatrując na porannym niebie niemieckich samolotów
mogących zagrozić bronionym przez nią Zakładom Azotowym w
Tarnowie. Nagle zza drzew wyłonił się samolot. Zadudniły
dobre, 40 mm działka przeciwlotnicze. Ich ogień był niestety
celny. Płonący samolot spadł na teren fabryczny. Chwilę
później artylerzyści zorientowali się, kogo zestrzelili.
Wydarzenie to opisał
Melchior Wańkowicz w książce "Wrzesień
żagwiący": ...przybiegają rozgorączkowani
żołnierze: "Panie poruczniku! Jest!... Pali się!..."
Udajemy się do działa. "To ja... to ja" - chwalą
się jeden przez drugiego. Jedziemy do strąconego samolotu: spadł
na Mościce. Przy zwęglonym trupie znajdujemy legitymację: por.
Możdżeń z 3 pułku - "Kto?!... Tamten... - Piechota
też strzelała z kaemów - wyleciał nagle zza lasu...". Obiad
jedzą w ciszy i przygnębieniu. Takich wypadków było wiele".
- opis ten, choć dość chaotyczny, oddaje nastrój tamtych
wydarzeń.
W skład załogi
pechowego samolotu wchodzili: porucznik obserwator Henryk Szczepan
Możdżeń (ur. 1906) - oficer taktyczny eskadry, kapral pilot Jan
Wiensko (wg niektórych publikacji Więcko) (ur. 1916) i jako strzelec podporucznik
rez. obserwator Spytek Mirosław Pstrokoński (ur. 1906). Wszyscy
zostali pochowani na cmentarzu w Krzyżu, gdzie ich groby znajdują
się do dziś.
Tego samego dnia został
nad Tarnowem ostrzelany kolejny samolot 31 Eskadry. Tym razem jednak na
szczęście niecelnie. Obydwa te przypadki przyczyniły się do
wydania rozkazu omijania większych ośrodków oraz lotów na dużej
wysokości nad swoimi terenami.
Przypadki ostrzeliwania
własnych samolotów przez polską artylerię przeciwlotniczą
zdarzały się podczas Kampanii Wrześniowej wielokrotnie. Powodem
tego była przygniatająca przewaga Niemców w powietrzu, przez co
żołnierze, przyzwyczajeni do obecności samolotów przeciwnika,
często ostrzeliwali wszystko, co zobaczyli. Także niedostateczne
znajomość sylwetek polskich samolotów przyczyniała się do
takiego postępowania. Ponadto samoloty PZL-23 "Karaś",
takie jak ten, który spadł na Mościce, poprzez swoje masywne,
stałe podwozie (pomimo odmiennego kształtu kadłuba) w pewien
sposób przypominały Junkersa-87 - popularnego "Stukasa".
Mogło to zmylić obronę przeciwlotniczą, tym bardziej,
że 4 września nawet doświadczonym lotnikom za 141 Eskadry
Myśliwskiej zdarzyła się tego rodzaju pomyłka.
Żołnierz,
stając do walki z wrogiem, musi liczyć się z tym, że
być może przyjdzie mu zapłacić najwyższą
cenę. Jednak śmierć z rąk rodaków ma szczególnie
tragiczną wymowę.
<http://www.tarnow.pl/historia/taka/3.php>
Polski Słownik
Biograficzny t. 29 str. 278: psb.24765.12